Zamarznięte uszczelki
Jak dobrze że nadeszło lekkie ocieplenie. Mrozy i śnieg dawały już trochę kość. Tegoroczna zima zaskoczyła nie tylko Was, ale i mnie.
Tuż przed pierwszymi mrozami umyłam samochód. I tu popełniłam poważny błąd. Nie wytarłam uszczelek z wody i wieczorem miałam problem z otwarciem drzwi. Nawet kiedy odmarzły w garażu i powycierałam uszczelki nic to nie dawało. Codziennie było szarpanie za klamki i próby oderwania drzwi.
Na początku może i było to zabawne, ale z czasem stało się irytujące. Jak tu gdziekolwiek wieczorem jechać, skoro uszczelki się kleją i może się okazać, że nie wsiąde do samochodu, bo nie dam rady otworzyć drzwi?! :).
Na szczęście od strony kierowcy nie było źle. Najgorzej było z otwarciem tylnych drzwi i klapy bagażnika.
Za radą pewnego znajomego kupiłam wazelinę w aptece. Posmarowałam no i jakoś było. Oczywiście z tyłu jak złapało tak trzymało, nie było szans.
Od drugiego znajomego usłyszałam, że Golfy tak mają. Zawsze łąpią uszczelki z tyłu. To już w ogóle było mało pocieszające! W pierwszej chwili pomyślałam…tzn że mam się tak męczyć aż zima się skończy?! O nie!
W końcu drzwi zostały nasmarowane środkiem, który wyzwolił mnie od męki.
Tylko na jakiś czas…
Samochód stał przez parę dni na dworze, pod tzw „chmurką”. I znów powtórzyła się przygoda z rwaniem drzwi. Od strony kierowcy bez problemu, mocniejszy chwyt za klamkę i poszło. Trudniej było otworzyć tylne drzwi, ale… wystarszyło postukać pięścią dookoła nich i popuściły:)
Od tamtej pory nie miałam już problemu z drzwiami. Ale nigdy nic nie wiadomo.
Teraz temperatura jest dodatnia. Ponownie umyłam samochód, bo był cały osolony. Tym razem nauczona zdobytym doświadczeniem, wytarłam uszczelki. Zobaczymy co będzie, kiedy znów nadejdą mrozy?! 🙂