Zanim oddasz auto do mechanika, lakiernika i…
Zasada ograniczonego zaufania. Taką właśnie powinnyśmy się kierować oddając auto w „obce” ręce. Co Motoblondi ma na myśli? A raczej kogo, drogie Panie?
Dzisiaj znajomy opowiedział mi, co go spotkało u lakiernika. Kupił samochód, który wymaga większego remontu blacharsko-lakierniczego. Oddał więc samochód do lakiernika. Samochód miał bak zatankowany do połowy. Wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że nagle, w dziwny sposób, wyparowało mu owe paliwo. Samochód nie jest sprawny, na tyle, że nim jeździć. Właściciel przewozi go na lawecie. Więc powstaje pytanie: jakim cudem zniknęło paliwo ze zbiornika, skoro auto nie przejechało nawet jednego kilometra?
Wygląda na to, że w tym feralnym zakładzie spuszczono paliwo z baku. Szef zakładu lakierniczego wyparł się wszystkiego i powiedział, że nie ma pojęcia, ile było paliwa kiedy samochód został przywieziony. Auto zostało zabrane z prawie pustym bakiem. Ledwo wjechało na lawetę, na zjazd z niej już nie starczyło paliwa. Dobrze, że przynajmniej zostało umyte i porządnie pomalowane 😉
Zastanawiacie się, jaki z tego morał?
Dobra lekcja na przyszłość. Oddając samochód do mechanika czy lakiernika warto sobie spisać ile kilometrów jest na liczniku, ile paliwa w baku. Można poprosić właściciela o przybicie pieczątki, że przyjmuje samochód na dany dzień z określoną liczbą kilometrów, i litrów paliwa w baku. Oczywiście właściciel zakładu może nam odmówić. Ale w takim wypadku warto być upartym i dążyć do swego. Zasada ograniczonego zaufania to złota zasada, o której warto pamiętać.
Ja, gdy oddaję samochód do mechanika, zawsze sobie zapisuję niezbędne dane. Zawsze pamiętam wzrokowo co i jak. W naturze mam też zabierania wszystkich rzeczy przydatnych drugiemu. Doświadczenia z mechanikami nauczyły mnie, żeby nigdy nikomu nie ufać.
od razu przypomniała mi się sytuacja z przed ok. 2 lat, gdy na forum Auto Świata mieliśmy szeroko poruszany przypadek pewnego gościa, który oddał swojego Transportera T4 do małego serwisu na wymiane kompletnego napędu rozrządu (pasek, pompa wody, rolki i napinacz).
Po odbiorze od razu wyczuł, ze auto jest bardziej zamulone i to nie jest to, co wczesniej. PAdło podejrzenie na np. przestawiony o 1 ząbek pasek i o zły moment początku tłoczenia oleju napędowego do komór spalania. Właściciel serwisu powiedział, ze on na 100% dobrze założył pasek i jego zdaniem uszkodzony jest zawór EGR (recyrkulacji spalin).
Drążyliśmy ten temat dalej na forum i nie ma sie sensu o tym rozpisywać, aż w końcu do Transportera trafił pożyczony zawór EGR i… auto odżyło! Czyli faktycznie pasek założony był dobrze i to padnięty EGR był powodem tego zamulenia.
Skąd właściciel serwisu tak bezbłędnie wiedział, że to nawala EGR a nie np. pompa? Cóż… wszystko jasne, prawda?
pzdr
Jasne, jasne 🙂
I słusznie, sam miałem przypadek gdzie auto zostawione na naprawę w jej czasie przejechało 120 km (bez dowodu i ubezpieczenia bo mechanik oczywiście go nie otrzymał). Warto też poczytać w internecie czy są gdzieś wypowiedzi ludzi na temat jakości danego zakładu. Czasem też warto jechać tam gdzie drożej i solidniej niż zaoszczędzić i oddać naszą pociechę ludziom, których nie wpuścilibyśmy za bramę naszej posesji.
odradzam zaklad tandetny jaki jest w ząbkach na ulicy kochanowskigo